– Jaka piękna pogoda! A to słońce jak praży! Harmoniczne za parę dni wrócą z kolonii. Szkoda tylko, że droga XYL musi już chodzić do pracy – rozmyślał stary Hamsiak siedząc przy odbiorniku i przesłuchując trzeszczącą „osiemdziesiątkę”. Wyglądając tak przez okno myśli jego powoli dotarły do anteny – a może by tak powiesić dipol, albo W3DZZ? –
U Hamsiaka od myśli do czynów tylko chwilka. Wśród klamotów znalazło się wszystko co potrzeba. Obwody zostały dobrane (doświadczony OM od dawna przygotowywał się na ten dzień).
– Teraz odmierzę sobie druty po … no, niech będzie 7 metrów – teraz dwa dłuższe. Zaraz, zaraz, ile tam u Rothammela podają? –
I tak na przemian grzebiąc w porozrzucanych manelach i zaglądając do wciąż zamykającej się książki, stary Hamsiak szybko zbliżał się ku końcowi. Jeszcze tylko wygotować w parafinie sznur od bielizny (gdzież ONA dostała taką piękną plecionkę?) i oto na ziemi leżą trzy pokaźne zwoje w sumie tworzące coś, co będzie podczas QSO określane jako dipol na wszystkie pasma! …
Jeszcze klucz od stróżki, bo klapę na dach zamyka się z uwagi na wszędobylskie dzieci, zwłaszcza tych sąsiadów z drugiego piętra. Ach co to za urwisy!
… Na ulicy zaczęły gromadzić się grupki ludzi, dzieci, również pojedynczy gapie zadzierali głowy do góry obserwując z zainteresowaniem sylwetkę żonglującą na skraju dachu jakimś lassem, nie lassem.
– Co on tam wyprawia, jak rany, bielizne Gieni bedzie suszył, czy jak? – pytał retorycznie dżentelmen przypominający legendarnego pana Piecyka.
– Szanowny pan nie zauważył zapewne, że to raczej przypomina antenę, jaką mój dziadek przed wojną instalował detechtorowy radiofon kupiwszy – włączył się drugi widz, bardziej widocznie obeznany z techniką.
– Przecie on ani chybi zleci i kark sobie pewnikiem skręci – biadoliła jakaś babunia, a wnuczek, którego trzymała za rękę fachowo wyseplenił: – nie zleci, nie zleci, snulki dobze psywiązane, nie zleci, ja bym tez nie spadł –
Stary Hamsiak tymczasem napiął oba końce anteny jak należy i przystąpił do instalacji doprowadzenia. W tym celu zeszedł na dość szeroki występ biegnący nieco poniżej dachu wokół całego budynku i przybił wspornik na skraju dachu. Uliczny tłum w tym momencie „ooch-nął” z wrażenia.
Pani Hamsiakowa wracała właśnie z pracy do domu. Siatka z zakupami ciążyła nieprzytomnie.
– A co tam robi ten tłum gapiów? Czy to aby ja wyłączyłam żelazko rano, gdy prasowałam swoją spódnicę? Chyba wyłączyłam, na pewno wyłączyłam. A tam po dachu ktoś lata! Zaraz, to chyba mój chłop! I zapominając o ciężarze pośpieszyła przepychając się przez tłum do drzwi, na górę, do mieszkania, a potem na strych i stąd na dach.
– Co ci do głowy strzeliło stary koniu, przecież mogłeś spaść – poczęły się sypać serdeczne wyrzuty.
Hamsiak tylko odburknął: – zamiast psioczyć to byś lepiej kabel przez okno do mieszkania wciągnęła. –
Po chwili oboje byli już w domu. Widowisko się skończyło, widzowie rozczarowani rozchodzili się do swoich domostw, trzeba zacząć robić obiad. Tylko Hamsiak szybko zbliżał się ze swoją zabawą do końca. Jeszcze zaprawić końcówki kablowe. Teraz podłączyć do TX-a. No a co na „siódemce”? Coś tam słychać. A „osiemdziesiątka”? Tu chyba lepiej. „Wywołanie ogólne, wywołanie” … QSO na nowej antenie działa! To już sukces wieńczący dzieło całego dnia (nie licząc przygotowań). Ale w głośniku słychać wśród trzasków głos:
– Drogi kolego Hamsiak, ale chyba was lepiej było słychać na tej STAREJ antenie …
No co, czyżby jutro sąsiedzi znów mieli widowisko cyrkowe? Hw?
Cheerio de SP5LP